Rozbieżności duchowe

W miarę tego, jak lud posuwa się po drodze postępu kulturalnego, od dzikości do barbarzyństwa, od tego zaś do cywilizacji, skala rozbieżności duchowej wzrasta, t. j. w narodzie istnieją różnorodniejsze typy umysłowe i emocjonalne, oraz stopnie napięcia pewnej zdolności lub właściwości wahają się w szerszych granicach.

Jest to rzecz zgoła zrozumiała.

Po pierwsze, liczba członków narodu cywilizowanego jest bez porównania większą, niż w plemieniu barbarzyńskim, a tym bardziej dzikim. Na lądzie N. Holandii, rozmiary największej więzi społecznej nie wykraczają poza normę 2 – 3 tysięcy głów, jako maksymalnej granicy. W Ameryce północnej istniały już plemiona, liczące po parę dziesiątków tysięcy członków. Co zaś do rozmiarów narodów cywilizowanych, zbyteczna rozwodzić się nad tym. Już to jedno, mianowicie olbrzymia liczba członków, właściwa społeczeństwom cywilizowanym, świadczy o prawdopodobieństwie istnienia wśród nich większej rozbieżności duchowej. Każdy gatunek posiada skłonność do nieustającej dywergencji od przeciętnej normy, mniejsza z jakich powodów. Przypuszczając z Weissmanem, iż właściwości jednostki zależą od kombinacji cech rodzicielskich, które rodzice przynieśli z sobą na świat, w rozleglejszym społeczeństwie liczba możliwych zestawień i, co za tym idzie, prawdopodobieństwo znaczniejszej rozbieżności duchowej (i fizycznej, dla nas w tym razie obojętnej) muszą być obszerniejsze wśród potomstwa, niż w plemieniu dzikim. Z całą więc stanowczością możemy wygłosić zasadę, iż z rozwojem liczebnych rozmiarów grupy etnicznej wzrasta i rozbieżność jego psychiki.

Po wtóre, cywilizowane narody posiadają bardzo rozgałęziony podział pracy z licznymi fachami, wymagającymi odpowiednich uzdolnień. Ta okoliczność sprzyja utrwaleniu powstającej rozbieżności, bo nie tępi jej z wyjątkiem niektórych dywergencji, tylko zużytkowywać w interesie społeczeństwa. Każdy z typów fizyczno-antropologicznych posiada dążność ku różnym odchyleniom, przy czym jeden od drugiego odróżnia się prawdopodobnie zarówno ilościowym stosunkiem różnych kierunków dywergencji, jako i rozległością rozbieżności w obrębie tego samego kierunku itd. Taki typ wśród pierwotnego ustroju społecznego, kiedy przyroda zewnętrzna w całej pełni ujawniała swoje wpływy, twarde warunki bytu tolerowały jedynie pewne okazy charakteru i uzdolnień, wreszcie niski poziom techniki z brakiem podziału pracy zaprzęgały wszystkich jednakowo do tych samych zajęć, typ więc taki albo typy doznawały w swoich dążeniach dywergencyjnych nieustającego wtedy zatamowywania. Jak hodowca owiec rasowych troskliwie strzeże czystości rasy, tak samo pierwotna więź społeczna pospołu z otoczeniem przyrodzonym niszczyły przymioty, bezpośrednio nieużyteczne. U Australczyków każdy musi być myśliwcem i wojownikiem, u Eskimów rybakiem, a tych, którzy dywergencją duszy swojej stanęli w sprzeczności z żądaniami życia, usuwa ono bez ogródki. Natomiast nasza cywilizacja otwiera coraz obszerniejszą widownię istnienia i ćwiczenia ukazujących się odmian duchowych.

Zastrzec się winniśmy przeciw impresjonistycznemu wrażeniu, otrzymywanemu przy porównaniu rozbieżności duchowej, właściwej okresowi pierwotnemu, z rozbieżnością, istniejącą podczas cywilizacji. Różnice pomiędzy tymi dwiema epokami są znaczne, ale bynajmniej nie w takim stopniu, jak można by o tym sądzić na pierwszy rzut oka. Natura ludzka podczas cywilizacji wygląda na bardziej różnorodną i złożoną nie tylko dla tego, że w samej rzeczy jest taką, ale również i z tej przyczyny, iż przebywa w otoczeniu bardziej skomplikowanym. Dzieje się z nią to samo, co z papierem woskowym, pod który wsunięto rysunek: papier, dzięki swojej przezroczystości, przepuszcza obraz. Liczne odchylenia mogą istnieć w plemieniu pierwotnym, ale nie znajdują możności wypowiedzenia się i w ogóle zaznaczenia. Tak samo w chacie wieśniaczej dają spotykać się uzdolnienia, które przecież niczym się nie uwydatniają z braku warunków sprzyjających. Wśród rozwiniętego ustroju industrialnego, otoczenie, w którym człowiek przebywa,’ działa wręcz odwrotnie. Istnieje tyle odmiennych fachów, walka konkurencyjna tak zmusza do wytężania wszystkich sił, iż w rezultacie otrzymujemy wrażenie niezmiernej różnorodności duchowej członków cywilizacji, większej od tej, jaka w rzeczywistości istnieje.