Demokracja społeczna cz. 3

Kto sobie pozwala na takie nadużywanie teorii Darwina o doborze naturalnym w walce o byt dochodząc do podobnego rodzaju wniosków, ten jego naukę rozumie fałszywie, połowicznie lub też rozmyślnie kłam zadając wszelkiemu doświadczeniu, w niedorzeczność ją obraca. Lub może zechce kto twierdzić, że sfera wielkich właścicieli jest istotnie najlepiej od natury uposażoną częścią narodu? Któż każe nam wierzyć, że w tej uprzywilejowanęj klasie stojącej poza polem walki o byt, posiadającej bogactwa i dostojeństwa dziedziczne, ci, którym już w kolebce przeznaczone było owoce pracy i kultury poznawać tylko przez używanie ich w ciągu łatwego i wygodnego życia, a nie zaznać żadnych goryczy ludzkiego istnienia, również i przez przyrodę przy odmianie gatunków najodpowiedniej zostali przekształceni i jako tacy wybrani i uprawnieni dla rozmnażania się i przedłużenia gatunku? Gdyby tak było; gdyby ci zazdrości godni śmiertelni, którym szczęście od kolebki aż do grobu promiennym blaskiem życiową ścieżkę oświeca, istotnie i przez naturę uprzywilejowani byli i uprawnieni do roli, jaka im w udziale przypadła, to musiałyby się ujawnić odpowiednie wyniki naturalnego doboru, nagromadzenie się odmian dodatnich, musielibyśmy patrzeć na wyodrębnienie się fizycznie i intelektualnie uszlachetnionej rasy z pośród ogółu ludzkości i jej stopniowe rozwijanie się w nowy doskonalszy gatunek na mocy swej przyrodzonej wyższości.