Demokracja społeczna cz. 22

Armand Bouchcz w małej brosurze „Darwinizm i demokracja społeczna” rzuca pytanie, co stanowi istotę prawdy socjologicznej, gdyż ona tylko może rozstrzygnąć spór między darwinizmem i tąż demokracją oraz rozmaitymi ekonomicznymi szkołami. Odrzuca on zarówno krańcowy indywidualizm jak i komunizm, jest jednak przekonany, że pragnień cierpiącej ludzkości nie zaspokoi mniej więcej równomierne pomieszanie indywidualizmu ze społeczną demokracją. Przeciwnie wierzy, że stan społeczny, do którego zmierzają ludzie, będzie głębokim zjednoczeniem albo „syntezą“, a nie sztucznym zestawieniem tych obu przeciwnych sobie zasad. Przy tym trzyma się nauk Pro ud ho na wygłaszanych pod wpływem Hegla i sądzi, że współczesny kolektywizm nie jest niczym innym, jak ową sławną syntezą wyższą mającą wyrównać sprzeczności stanowiące tło kwestii socjalnej. Indywidualistyczny darwinizm mniema, że wolne współzawodnictwo ekonomiczne jest urzeczywistnieniem wielkich praw biologicznych Darwina w dziedzinie społecznej, że człowiek jest tym w społeczeństwie, czym organ w osobniku, a osobnik w gatunku. Antydarwinistyczna demokracja społeczna odrzuca naukę Darwina, gdyż z walki interesów nie może wyniknąć żadna harmonia; opiera stan społeczeństwa na solidarności i altruizmie. „Nigdy nie uwierzymy, aby szczęście ludzkości miało polegać na bogactwie niewielu i na nędzy mas, na samolubnym używaniu silnych i poniżającym ucisku słabych”.