Demokracja społeczna cz. 2

Walka mordercza człowieka przeciw człowiekowi mimo współczesnych humanitarnych prądów przybrała tylko inną postać i rozgrywa się na innym polu; dokonywa się ona wśród całego społeczeństwa pod złudnymi pozorami pokoju. Rzadko widzimy przelew krwi, nie słyszymy huku armat i dźwięku haseł wojennych, jednakże człowiek myślący i uważny widzi, że anioł śmierci wciąż zbiera żniwo tam, gdzie nie powinien by nigdy w czasie pokoju się pojawiać. Ale właściwie pokoju niema i miliony zdrowo i silnie urodzonych, tysiące najlepszych, którzy w interesie społeczeństwa powinni by się normalnie rozwijać, ginie pod wpływem sztucznego, bynajmniej nie naturalnego doboru w walce o byt, a raczej – jak się Albert Lange wyraża – o uprzywilejowane stanowisko.

Zasada doboru naturalnego w obecnych naszych warunkach społecznych albo wcale się nie ujawnia albo tylko w bardzo małej mierze. Zapominają o tym ci wszyscy, którzy twierdzą, że wedle nauki Darwina same prawa natury tworzą różnice stanów, że one muszą istnieć i wzmagać się, a przez dziedziczność utrwalać tak, że sprowadzają zróż oczkowanie w ludzkim społeczeństwie, wytworzenie odrębnych gatunków, z których jeden na przykład przeznaczony jest do panowania i posiadania, inny skazany na umartwienie i niedostatek.